Fotografia w górach to pewne wyzwanie rzucone własnym słabościom. Nie chodzi tutaj bynajmniej o budowanie świadomości niebezpieczeństwa, bo to przy tej wysokości jest relatywnie niewielkie. Chodzi natomiast o nieustający pojedynek z głosem mówiącym, że nie ma sensu robić kroku dalej, że dzisiaj nie warto ponownie przemierzać utartego lub nowego szlaku. Nieustający cichy sabotażysta, który w połączeniu z brakiem efektów zdjęciowych staje się jak cierń, jak kamyk w bucie.
Gdy wędrujemy pozwalając aby ten kamyk uciskał nas godziny, a później dni, dochodzi do pewnej formy oczyszczenia. Staje się to źródłem niezrozumiałej przyjemności, umysł otwiera się przyjmując z pokorą wszelkie niewygody, a oczy dostrzegają często niedostrzeżone. Wtedy często powstają zdjęcia, dla nas te najważniejsze, bo zrodzone w walce z własnym zwątpieniem.
fot. Łukasz Boch
Comments